Nie wiem jak u Was, ale u mnie od rana pada śnieg. Nie jest to może jakiś gigantyczny śnieg i nie zalega na trawnikach, ale jednak... Zawsze mnie to bardzo złości, że ta nasza jesień to już dawno nie jest polską złotą jesienią tylko jakimś szaroburym przedzimiem. I kiedy tu ponosić te wszystkie jesienne płaszcze, kurtki i buty? Z letnich ubrań trzeba niemal od razu wskoczyć w grubaśne kurty, czapy i kozaki :(
Dlatego by poprawić sobie nieco nastrój i wprowadzić trochę "słońca" do swojego życia, postanowiłam zrobić na śniadanie jajko sadzone w awokado. Niestety, nad czym bardzo ubolewam, nie jest to mój przepis tylko wspaniałej Laury Vitale (a może i też nie jej, ale ja przepis wzięłam właśnie od niej). Ponieważ to danie jest genialne w swej prostocie, efektowne i pyszne postanowiłam wiedzę o nim przekazać dalej.
Jajko sadzone w awokado
danie: bezglutenowe, wegetariańskie
Składniki:
- awokado ale nie może być zbyt miękkie
- 2 jajka
- sól, pieprz
- dodatki: szczypiorek, natka pietruszki, suszone pomidory itd
- pomidor, sok z cytryny
Sposób przygotowania:
- awokado przekrawamy na pół, pozbywamy się pestki, następnie usuwając łyżką równomiernie trochę miąższu, powiększamy nieco wgłębienia po pestce tak, by zmieściło się jajko
- wbijamy do każdej z połówek po jajku (jeśli jajka są duże, to przy ich rozbijaniu lepiej najpierw pozbyć się trochę białka czyli robimy tak, jak byśmy chcieli oddzielić żółtko od białka i najpierw wlewamy do połówki awokado żółtko, a potem uzupełniamy łyżeczką białko)
- doprawiamy solą i pieprzem
- wkładamy do nagrzanego piekarnika i pieczemy ok. 15-20 minut w zależności od tego, czy chcemy mieć płynne żółtko czy ścięte
- z pokrojonego w kosteczkę pomidora i usuniętego miąższu awokado robimy mini sałatkę, przyprawiając ją sokiem z cytryny, solą i pieprzem (pyszny dodatek do dania głównego)
- a gotowe jajko posypujemy np. posiekanym szczypiorkiem i natką pietruszki
Smacznego
P.S. A tu dowód, że u mnie pada śnieg. Widać na moim psie (na którym generalnie niesprzyjające spacerom warunki atmosferyczne niestety nie robią wrażenia).
Czasem chciałoby się obrosnąć futrem, zwłaszcza w taki dzień. Dokładnie te same odczucia miałam dziś rano chowając do szafy sandałki a wyjmując kozaki. Gdzie czółenka się pytam, no gdzie?? A przejściowy płaszcz miałam na sobie w tym roku 4 razy z czego trzy trzęsłam się z zimna (tak się na weekend wybrałam...) A pomysł na śniadanko przedni, ale chyba na sobotę raczej, w tygodniu ciężko wstać.
OdpowiedzUsuńJa płaszcz jesienny ubrałam może raz :( A ja tak lubię prawdziwą jesień między innymi za to, że np. trencz można nosić, albo długi kardigan... Trzeba być dobrej myśli, że to tylko przejściowe załamanie pogody!
UsuńŁatwo mówić jak w taką pogodę trzęsiesz się ze zimna, a potem chora lub żeby nie było zimno zakłada się kilogram ciepłych ciuchów na siebie. Nie nawidze jesieni i zimny, ale kocham upalne lato 40 stopni.
Usuń